Czy warto jechać na Woodstock?


Pytanie w temacie posta powinno być określone mianem pytania retorycznego.

Na festiwal ten,nieustannie wylewane są słowa krytyki. 
Brudno!
Niebezpiecznie!
...
Okej,zacznijmy od początku.
Wiadomo,gdy człowiek nasłucha się tylu negatywnych słów,nawet pomimo braku jakikolwiek zastrzeżeń do Woodstocku,zaczynają łapać go wątpliwości.
Może wcale nie jest tam tak wesoło? Może naprawdę coś mi się stanie? 
Przyznam,że przed odwiedzeniem Kostrzyna nad Odrą w magicznym terminie końca lipca,sama miałam obawy.Byłam pewna,że ilość ludzi mnie przytłoczy. Dodatkową sprawą było to,że nigdy wcześniej nie spałam w namiocie więcej niż jedną noc, a teraz miałam spędzić ich pięć,700 kilometrów od domu,na polu namiotowym pełnym obcych twarzy. Zdecydowanie się na odwiedzenie tego festiwalu,było chyba jedną z najbardziej ryzykownych i szalonych rzeczy jakie zrobiłam w życiu. I wiecie co? Nie żałowałam ani przez chwile.

Słyszeliście historie o Woodstockowych pociągach?
Ja się nasłuchałam ich aż nadto. 
A właśnie tym środkiem transportu,zdecydowałam się jechać na podbój Woodstocku.
Bilety kupiliśmy wcześniej, za przejazd w obie strony zapłaciłam lekko ponad 100 zł (bez statusu studenta,ci mają o wiele taniej). 
Jechaliśmy z Lublina, jest to chyba najdłuższa trasa woodstockowego pociągu w Polsce. Czas przejazdu był zabójczy - 15 godzin.
Na szczęście,wsiadaliśmy na pierwszej stacji,więc udało nam się zająć miejsca siedzące. Ludzie którzy jechali z kolejnych miast,już nie mieli tak kolorowo. Ci spędzali drogę na podłodze.
Brzmi okropnie.
Brzmi,no właśnie, Tylko brzmi.
W pociągu poznałam masę fajnych ludzi.Pierwsze kilka godzin bawiliśmy się,rozmawialiśmy,kolejne-spaliśmy.
Impreza wcale nie trwa całą drogę, to mit. Po kilku godzinach każdy umiera ze zmęczenia
 Już tutaj poznajemy klimat Woodstocku.Każdy jest dla każdego miły, w dziesięciometrowych kolejkach do toalety zawsze jest z kim porozmawiać! :)

Okej,wreszcie dojechaliśmy. Trzeba jakoś dostać się na pole. Do wyboru mamy dwie opcję:
-idziemy jakieś 2 km. (co w moim przypadku było niemożliwe bo plecak, namiot i śpiwór zdecydowanie za bardzo mnie obciążały)
-wskakujemy w busa,który podwozi nas prawię pod sam teren imprezy (właściwie cały Kostrzyn,  jest wtedy terenem imprezy...), za bilet płacimy kilka złotych. Jednak przygotujmy się na to,że jest zdecydowanie ciaśniej niż w pociągu. 

Jesteśmy na miejscu. W tym momencie czujemy się wspaniale.Tego nie potrafię wam już opisać. Widzicie ogromne sceny.Masę uśmiechów,wyciągniętych do was dłoni w geście przybicia piątki. Na początku jesteśmy onieśmieleni. Dlaczego wszyscy zachowują się jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi? Dlaczego nikt krzywo na nas nie patrzy? Miła odmiana od rodzinnego miasta. Na Woodstocku nie ma wrogów, wszyscy jesteśmy rodziną. Nie istnieje brak tolerancji. Nie ważne kim jesteś, jak bardzo gruby masz portfel,jaki masz kolor skóry,jaka jest Twoja orientacja. To wszystko to nic.W tym momencie jesteś po prostu przyjacielem.Tu wszyscy są równi.

Czas rozbić namiot.
Uważam,że najlepsze miejsce to pole naprzeciwko dużej sceny, do wszystkiego blisko. Jednak z miejscami namiotowymi może być problem.Ludzi jest dużo a miejsc wcale nie taka ogromna ilość. Dlatego radziłabym umówić się z kimś,kto na festiwalu będzie wcześniej,aby zajął nam miejsce.
Pamiętajcie,żeby nie zajmować dziesięciu metrów na jeden namiot.Nie potrzebujemy tyle, a tylko zabieramy teren innym.
Dodatkowo,odradzam las. Są jego zwolennicy,ze względu na mniejszą liczbę ludzi i cień  (który jest zbawieniem w gorące dni). Jednak istnieje tam większa możliwość,że ktoś was okradnie.Poza tym,ludzie w nocy chodzą tam załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne.Być może,brzmi to brutalnie,ale nie ma innej możliwości, toi toie są przepełnione.Ekipa sprzątająca opróżni je dopiero o świcie.

Kolejne dni festiwalu mijają. 
W tym czasie,warto udać się na wszystkie koncerty,które nas interesują, a i na takie,o których nie słyszeliśmy.Paradoksalnie, najlepiej bawiłam się na wszystkich,na które najmniej czekałam.
Na Woodstocku organizowane są też liczne warsztaty,spotkania z wartościowymi ludźmi. Jak widać.na festiwalu tym możemy wzbogacić się kulturowo. Gdy będziemy chcieli w pełni wykorzystać to co daje nam Woodstock, zabraknie nam czasu na  picie i branie niezliczonych ilości narkotyków,o czym jest tak głośno. Wcale nie musicie leżeć naćpani.Możecie pojść na warsztaty i nauczyć się lepić garnki z gliny lub obserwować gwiazdy na spotkaniach astronomicznych. 
Boli mnie to,że pomimo tego,że Woodstock daje nam możliwość uczestniczenia w tak wielu wspaniałych przedsięwzięciach,nikt na to nie zwraca uwagi,każdy widzi tę garstkę osób,które piją płyn do felg i zupełnie nie korzystają z magii Wooda.  Pamiętajcie,że to jak spędzicie te dni,zależy tylko od was.Z dystansem podchodźcie do licznych mitów. 

Ja osobiście przez cały Woodstock nie spotkałam się z żadnymi negatywnymi sytuacjami. Nawet ludzie,którzy ledwo stali na nogach byli cudowni. Nigdzie nie usłyszałam tak dużo komplementów. I tutaj szok! Komplementów naprawdę kulturalnych,nie dennego podrywania.
Dowiedziałam się,że mam piękne włosy,ładne oprawki okularów.
Pewien starszy Pan,którego widziałam po raz pierwszy w życiu,powiedział mi i mojemu facetowi,że ma nadzieję że będziemy razem zawsze ,żebyśmy się kochali i doceniali,bo jesteśmy wspaniałą parą.
Raz gdy siedziałam sama na krawężniku,przysiadła się do mnie dziewczyna,której wygląd negatywnie skomentowałby każdy człowiek "antywoodstockowy". Zaczęła zwierzać mi się,że ma ojca alkoholika.Poraziła mnie jej szczerość,otwartość.Widziałam,że na Woodstocku,może być sobą,wreszcie zostanie wysłuchana, a nie osądzona.
I o to w tym miejscu właśnie chodzi. 

Jeśli jeszcze się zastanawiacie.
Czy warto jechać na Woodstock?
Tak.
Zdecydowanie tak.
Warto przypomnieć sobie jak być dobrym człowiekiem.

Tags:

Share:

0 komentarze